wtorek, 18 grudnia 2012

Wróciłam

Postanowiłam wrócić na łono blogowego życia, okazuję się, że jednak długo nie wytrzymałam bez pisania bzdur. Poprzedniego bloga usunęłam bo istniała obawa, że dostał się w niepowołane ręce. 
Co u nas, wiele się wydarzyło od czasu kiedy ostatnio dawałam znać, albo zdawałam relację z "cudownego sąsiedzkiego" życia. W zasadzie wiele się nie zmieniło w tej kwestii, zacietrzewienie w słuszności swych decyzji nie daje szans na spojrzenie realnie na zaistniałą sytuację. Było pismo od adwokata, było strasznie sądem, co jakoś nie bardzo nas przestraszyło a raczej zmotywowało do odpisania na owe pisemko. Nasze rządania mocno sąsiadki rozzłościły ale niestety nie skłoniły do refleksji i jakiegokolwiek działania i próby porozumienia. Szczerze mówiąc już mi to tak wszystko zbrzydło, że uczucia jakie mną targały na początku "wojny" wyciszyły się zupełnie. Z wielkich nerwów i nienawiści narodziła się wielka obojętność i totalny zlew. Poczynania ich są tak absurdalne i głupie, że przestały robić na mnie jakiekolwiek wrażenie, a jak wiemy nic tak nie wkurza jak brak reakcji. Nie chcę wojny ale nie chcę też zgody, bo nie potrafię tak łatwo zapomnieć tego wszystkiego i dla mnie ci ludzie po prostu przestali istnieć. Pojawiła się kwestia sprzątania klatki schodowej i teraz wychodzi na to, że to my nie sprzątamy, szkoda wielka szkoda, że przez te wszystkie lata nie dokumentowałam kto sprzątał, kto kosił trawę itd. Nic nigdy ich nie interesowało a teraz udają wielkie pokrzywdzone bo 3 razy w listopadzie umyły schody, ile razy ja je myłam w ciągu ostatnich 6 lat nie zliczę raczej. Nie mam na to wszystko siły, bo z głupotą nikt nie wygrał i nie wygra.
Mieszkanie wystawiliśmy na sprzedaż, mocno windując cenę w dół by znalazł się jakikolwiek kupiec, póki co byli jedni chętni, ale jakoś nie ma decyzji ani na tak ani na nie. Drugą alternatywą jest facet, który skupuje takie "trudne" nieruchomości, na nasze oko arab, daje kiepskie pieniądze ale może czasem święty spokój jest o wiele ważniejszy niż pieniądze, musimy się jednak liczyć z tym by wystarczyło nam na jakieś fajnie mieszkanie, nie możemy sprzedać za bezcen a potem się martwić gdzie i w jakich warunkach będziemy mieszkać. Mamy na oku jedno mieszkanko i na nie by nam wystarczyło, trzeba by było się do kredytować na wykończenie i urządzenie. Miałam nadzieję, że w święta już będziemy wiedzieli na czym stoimy. Pocieszam się myślą, że prędzej czy później się wyprowadzimy i nigdy więcej już nie będę musiała ich nigdy więcej oglądać.
Święta w tym roku nie cieszą mnie w ogóle, robię wszystko z musu, ale najchętniej to bym się gdzieś zaszyła i miała święta w głębokim poważaniu. Zawsze lubiłam Boże Narodzenie, tą świąteczną krzątaninę i atmosferę a w tym roku zupełnie tego nie czuję.