sobota, 13 lipca 2013

życie zwolniło

Odkąd mieszkamy w nowym domu, w małym podwrocławskim miasteczku życie znacznie zwolniło, zeszło na zupełnie inne tory, szczęśliwe tory, bez nerwów, stresów i obawy co znowu wymyślą uroczy sąsiedzi. Nie ma niczego lepszego niż komfort psychiczny, możliwość złapania oddechu pełną piersią bez obaw, że za chwilę ktoś cię rozdepta jak robaka. Oczywiście moja kochana teściowa nie szczędzi nam wrażeń i dokłada swoje do pieca, ale to da się przeżyć, olać, nie przejmować. Zawsze taka była, jest i będzie i nic i nikt tego nie zmieni, mogłabym jej powiedzieć co o niej sądze i wygarnąć wszystko co mi leży na wątrobie tylko obawiam się, że skończyłoby się to dożywotnim zerwaniem kontaktu, nie powiem, żebym jakoś strasznie ubolewała z tego powodu, bo akurat teściowa mi do szczęścia potrzebna nie jest. Jednak nie potrzebuję kolejnego kwasu, może będę jej delikatnie dawkować co do niej mam, albo zrobię to tak jak ona za pomocą pośredników. Niby taka wykształcona, dobrze wychowana z manierami itd.( a ja wieśniara, której nie chciało się obronić pracy licencjackiej i pójść na magisterkę) nie potrafiła przyjść i powiedzieć co ma do mnie i swojego syna tylko wygarnęła wszystko do mojej bratowej, doskonale wiedząc, że Dominika mi wszystko powtórzy. Początkowo miałam ochotę pójść i zrobić awanturę ale Michał stwierdził, że skoro nie ma odwagi powiedzieć nam tego w twarz to zlewamy ją i udajemy, że nic nie wiem i dalej robimy tak robiliśmy, czyli nie angażujemy szanownej mamusi w nasze życie. Nie może biedna przeżyć, że nie miała prawa głosu w urządzaniu naszego domu, który przecież w połowie jest babci, a my tak wszystko sami, nic nam nie można powiedzieć. Mogę śmiało stwierdzić, że im mniej ich w naszym życiu tym lepiej, wszystkie kłótnie jakie między nami wybuchają są właśnie przez nich. Może nie tyle przez teścia co przez teściową. Mój teściu to dobry człowiek wbrew pozorom i jakby mógł nieba by wnukowi przychylił, a moja teściowa to zimna, wyrachowana baba, pozbawiona prawdziwych uczuć, stwarzająca tylko pozory dla ludzi i świata. Nie o niej miał być post więc na tym kończę.
Jak się nam tu żyje, szczerze powiem u nas na osiedlu jest prawie jak na wsi, cisza, choć dopiero popołudniu bo jest tu jeszcze plac budowy i do 15-stej praca wre, powiedzmy. Jako, że do naszej szeregówki wprowadziliśmy się jako pierwsi jesteśmy skazani na remonty i wykończanie sąsiadów z boku, czyli hałasy, hałasy, hałasy. Przyzwyczaiłam się już do życia na budowie i mało rzeczy mi w tej chwili przeszkadza. Może dlatego, że sąsiadów mamy super, no przynajmniej jednych bo drugich nie znamy. Młode małżeństwo jeszcze bezdzietne, bardzo sympatyczni, mili, normalni. Nic im nigdy nie powiedziałam, ale nie zaczynają remontów wcześniej jak o 9, nie wiem czy szanują to, że mamy dziecko o zdają sobie sprawę, że może spać troszkę dłużej. Z takimi ludźmi można żyć za płotem. Tak mamy już płot i z jednej strony się cieszę a z drugiej kawy z sąsiadką w ogródku ciężko się napić bo trzeba latać dookoła. Mikołaj bardzo ich polubił, w końcu małżeństwo belfrów to podejście do dzieci mają :-) Mikołaj to w ogóle ma kolegów budowlańców, kierownik budowy top drugi dziadek, jak nie było płotu biegał z nim po całej budowie, stróż to super wujek, można z nim chodzić na obchód budowy wieczorem i nawet do kałuży pozwoli wpaść. Nasze dziecko jest tu szczęśliwe, nie brakuje mu miejskiej dżungli, brakuje mu tylko rówieśników i ulubionego kumpla Filipa, z którym widział się prawie codziennie a teraz jak się uda raz na tydzień. Zawsze rozstają się z płaczem, super się bawią, miło na nich popatrzeć. Niestety Filip z rodzicami też wyprowadził się pod Wrocław i to z drugiej strony także mamy do siebie kawałek. Młody tęskni za Filipem, mi brakuje towarzystwa, bo sąsiadka jest sporadycznie na budowie, nie mogę się doczekać aż się wprowadzą. Czy zamieniłabym nasze teraźniejsze życie na życie w mieście, zdecydowanie nie, nie tęsknię za miastem, za hałasem, za spalinami. Mamy do Wrocławia na tyle blisko, że zawsze można podjechać, ale żyć tam już bym nie chciała i to nie chodzi już o naszych poprzednich sąsiadów.

8 komentarzy:

  1. Budowa i remonty kiedyś się skończą i nastanie błogi spokój :) zazdroszczę, bo sama mam ochotę uciec na wieś, napić się kawy w ogrodzie, zjeść obiad na tarasie i obejrzeć zachód słońca.. A na teściową są dwa sposoby: ignorować (co jednak skutkowało będzie narastaniem niechęci i złości w Tobie) lub powiedzieć co Wam się nie podoba, ale w grzeczny sposób. Lub taki niebezpośredni, ale żeby jednak Ci ulżyło :) pochwal się zdjęciami z domu, bo to co widzieliśmy nie zadowala ;) i pisz częściej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. W tym jak piszesz mozna wyczuc, ze w koncu jestes spokojna. Ciesze sie, ze znalezliscie swoje miejsce na ziemii. Fajnie jest napic sie kawki na tarasie czy w ogrodku nie muszac przy tym wdychac spalin. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ogródek jeszcze ogródka nie przypomina ale co to zawsze na świeżym powietrzu :-)

      Usuń
  3. Fajnie,że już nie musicie martwić się sąsiadami :) i jesteście zadowoleni z nowego miejsca :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo się cieszę, że w końcu macie święty spokój!
    Remonty w końcu się skończą, a spokój zostanie :)
    Aga, wstaw jakieś fotki nowego domu! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. obiecuję porobię fotki w wstawię specjalnie dla Ciebie, co by mnie myszy nie zjadły w tym moim nowym domu :-)

      Usuń
  5. W końcu odnaleźliście swoje miejsce:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Widocznie wreszcie jesteście w dobrym miejscu:) A teściowa... no cóż nie na darmo są te wszystkie kawały:) Ja nauczyłam się nie przejmować komentarzami mojej teściowej i wiesz co... dobrze mi z tym:)

    OdpowiedzUsuń